sobota, 18 kwietnia 2020

Dzień dwunasty... Idiota - F. Dostojewskiego i pandemia Coronavirusa

________________________________________________________________________________________________


Czas pandemii COVID 19





Filmiki, które zrobiłam, pierwszy w czasie pandemii w parku naprzeciwko.
Drugi wcześniejszy - ale jakaś przepowiednia wyszła z nakręconego w styczniu materiału...


Pandemia coronavirusa...
Kwiecień - już tyle ona trwa...

Podaję linka do strony, gdzie zamieściłam wiele wiadomości, nie chcę się powtarzać...

https://wydarzeniasydneypl.blogspot.com/2020/02/corona-virus-wszelkie-informacje-o.html

Image result for empty Sydney
Puste Sydney...

Moja dzielnica - Kingsford w czasie zarazy... 17.04.20

Ludzie co 10 metrów od siebie... Kilka postaci... 
Poszłam po lekarstwa i ... szukać papieru toaletowego. 
Oczywiście nie ma, ale zdobyłam choć serwetki i chusteczki... 😉

Nowe tramwaje, ale wszystkie stoją, przez cały czas jak tam byłam, ani jeden nie przejechał...

Bohaterski lotnik Kingsford Smith - od niego pochodzi nazwa dzielnicy.

Obok wystawa starego Kingsford i... stare tramwaje, identyczne jak były w Warszawie po II wojnie światowej...

Te stare, brzydkie kamieniczki stoją do dziś...

i ...pusty Dacey park...


Po drodze do domu...

_____________________________________________________________________________________________

Felietony o nielubianych przeze mnie książkach - ponieważ są to bardzo subiektywne uczucia, wolę zamieszczać na Notatkach z myśli, żeby nie szokowały, różnych w końcu, czytelników Sydney.pl - voice, video, foto...

Książki, które irytują. Idiota - F. Dostojewskiego.


Właśnie zakończyłam męczenie się „Idiotą” Dostojewskiego. 
Tak, nie ma pomyłki, zamęczałam się i irytowałam czytając tę powieść.

Do tego nie czytając jej jednym tchem, jak pochłania się naprawdę dobre książki, tylko wyszukując wątki konkretnej akcji, wśród niepotrzebnych szczegółów - nijak mających się do głównej treści.


Musiałam czytać „Idiotę” po rozdziałach, jeden dziennie, nie mogąc przebrnąć przez dłuższe odcinki tego galimatiasu.



Te dziesiątki postaci, najczęściej irytujących, rozwlekłe opisy ich zachowań, tyrady wygłaszanych przez nich opowieści, listy - na kilkanaście stron, których treść można było zawrzeć w kilku zdaniach... I historie życia, w szczegółach! np. kogoś, kto jest tylko doręczycielem listów. Opisy co robią i myślą osoby towarzyszące, czasem tylko na chwilę głównym postaciom...

Przedstawia on w 80% tej powieści (bo może jedynie 20% obejmuje właściwy wątek) ludzi pustych, często głupawych, małowartościowych - prowincjonalny światek rosyjskich bogaczy, nudzących się, żyjących bez celu.

Ich wątpliwe morale, pruderyjne oburzanie się na problemy, które nie są problemami, krętactwa, różne drobne i większe świństewka, plotki rozpowszechniane na spotkaniach towarzyskich, zastępujących nieistniejący przecież w tamtych czasach ...internet. ;)

Miałam dobre przeczucie, że książka mi się nie spodoba, bo choć kupiłam ją w 1977 r. i przypłynęła za mną do Australii, dopiero w 2020 r. zdecydowałam się ją otworzyć.

Dostojewski historię, którą można było opisać na 200 stronach, rozwlekł na prawie 700 stron. A ważny jest tylko jeden wątek: tragiczne w skutkach spotkanie się czterech, absolutnie różnych, nie pasujących do siebie osób. Reszta powinna zostać w niewielkim, uzupełniającym tle.


Książę Myszkin – tytułowy, acz papierowy „Idiota”, naiwny, chorobliwie empatyczny, do przesady dobry (no... na końcu książki zemdliło mnie od jego dobroci), bez sensu poświęcający siebie dla każdego mniej lub więcej cierpiącego człowieka. Epileptyk, którego po tragicznych przejściach, nieodwracalnie zmorze choroba.

Rogożyn – (to chyba najbardziej prawdziwa postać tej powieści) kochający i nienawidzący go, bo książę (co prawda pasywnie) odebrał mu możliwość poślubienia kobiety, którą obscenicznie kocha. Miłością, która w końcu dowiedzie go do zbrodni, jedynego możliwego zakończenia tego psychicznego kataklizmu, który stanie się oczyszczeniem czyli katharsis.

I dwie, wierząc opisom autora, niesamowitej urody kobiety - Nastia, kobieta fatalna, tragiczna psychopatka po przejściach (oczywiście dlatego zakochał się w niej litościwy Myszkin...), nienawidząca wszystkich w tej powieści i niewinna acz rozsądna dwudziestoletnia zaledwie Agłaja, prawdziwie zakochana w księciu, (który w końcu odwzajemnił jej uczucie) ale niezgadzająca się na dzielenie go z inną kobietą. Przypomina żonę, która z godnością odchodzi, gdy okazuje się, że mąż trzyma dwie sroki za ogon.

„Idiota”, jak chyba wszystkie powieści Dostojewskiego, to w końcu ówczesna powieść kryminalna. Tak samo jak osławiona „Zbrodnia i kara” (zresztą też rozwleczona do granic możliwości...), ale pozbawiona cech dzisiejszego dobrego kryminału, w którym każda sytuacja wiąże się z poprzednią i do końca trzyma w napięciu. U Dostojewskiego przez notoryczne zbaczanie z tematu, napięcie się rozłazi.

Nie pasuje mi autor gubiący się w planie powieści. Jest podobny do tych męczących ludzi, którzy co chwilę coś sobie przypominają i trzeba im stanowczo przerywać i uzmysławiać, o czym właściwie mówią.
Z takimi wytrzymuję najwyżej kilkanaście minut, a muszę jeszcze przebrnąć przez kilka książek Dostojewskiego!...
(Muszę, bo czytam kolejno wszystkie moje książki, które zawędrowały za mną na ten kontynent, a po przeczytaniu oddaję znajomym...)

Zaryzykuję, że dzisiaj jego powieści nadają się jedynie na scenariusze filmowe, bo dobry scenarzysta odrzuci wszystkie śmiecie i zostawi tylko to, co jest genialne.
I dopiero taki film, dobrze wyreżyserowany i zagrany, może wstrząsnąć psychiką odbiorcy.


Luty 2020

P.s. Zdjęcia pochodzą z radzieckiego (tak! bo z 1958 roku...) filmu. Jakoś nowej wersji nikt nie nakręcił. 
Jest też film Kurosawy, ale w ogóle nie pasuje mi do rosyjskiej mentalności.
_________________________________________________________________________________________



Przymusowe zamknięcie w domach spowodowało oczyszczenie powietrza na zewnątrz, w Venecji pokazały się nawet w środku miasta delfiny, w kryształowo czystej wodzie - normalnie podobno niemożliwie smrodliwej.

Natomiast przebywanie rodzin ze sobą 24 godziny na dobę może mieć opłakane skutki. 
Nie wierzę, że wszyscy się z tego powodu radują i niesamowicie miłują, bo takich rodzin pewnie w realu już nie ma (może w w ogóle nie było), zdarzają się jedynie na filmach, a i to, też rzadko...
Co się dzieje jak się kogoś miesiącami, non stop ma koło siebie? 
W jednej chwili, wszystkie utajone żale, których się można było domyślać, stają się realne. Wypowiedziane na głos, przypieczętowane. 
I już od nich nie ma odwrotu. 
To prawda, że po pandemii nic już nie będzie tak samo...

Akurat dziś, na maila przysłano mi taki felieton ... na czasie...
Warto przeczytać.

Z Ewangelii Św. Mateusza

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?  

Nie wydawajcie osądu - YouTube
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni…” | WIERZE UFAM MIŁUJĘ

Dlaczego razem w tym poście Idiota i "oczyszczanie" powietrza wokół siebie? bo obie te sprawy wiąże katharsis - oczyszczenie przez zniszczenie. 

Tragizm, ale jednak Zmartwychwstanie... 
Właśnie niedawno czciliśmy to święto...

Tyle, że człowiek rzadko ma siłę, żeby zmartwychwstać...


Foto 17.04.20  - Astrolabe Park
______________________________________________________________________________________________