środa, 13 maja 2020

Dzień czternasty - same krótkie myśli, dla tych co nie lubią epistoł... I cały film.

____________________________________________________________________________________________________________________

Nie mogę pojąć dlaczego tak dużo złych ludzi żyje na Ziemi. 
W końcu Ziemia jest przepiękna, ale to piękno do bestii nie dociera, wolą to wszystko co wstrętne, koszmarne, czarne i krwawe. Wywołują wojny, mordują siebie i zwierzęta, walczą o władzę nad słabszymi, niszczą ziemię dla bogactwa, bankierzy okradają maluczkich, po co im to?
Można żyć normalnie, na pięknej Ziemi, robić coś dobrego dla siebie i innych i być szczęśliwym. 
Ci co robią piekło na Ziemi, to najbardziej nieszczęsne istoty jakie istnieją. 
Nie wyobrażam sobie, co dzieje się w ich duszach i myślach. Nawet nie chcę tego wiedzieć.
____________________________________________________________________________



Uwielbiam drzewa, właśnie uwielbiam. Uważam, że są one prawowitymi mieszkańcami Ziemi. 
Wszystkie inne rodzaje życia niszczą ziemię, tylko drzewa ją ratują. 
Są dobre, szlachetne, spokojne, obdarzają nas wszystkim co najlepsze, dają cień, czyszczą powietrze, dają owoce, mają dobre prądy, leczą, nie ma w drzewie nawet jednej wady. Chronią życie. Drzewa są święte.
Człowiek przy nich jest beznadziejny i głupi z tym swoim dążeniem do tego, żeby się unicestwić.
_____________________________________________________________________________


Miałam dawno temu ukochany film - była to "Czarownica" z Mariną Vlady. 

Była ona na tym filmie tak zachwycająca, że pewnie nie było wtedy piękniejszej kobiety na świecie. Wysocki zakochał się w niej właśnie jak ją zobaczył na tym filmie. Mnie urzekła historia dobrej, ślicznej czarownicy, którą durni i zacofani wieśniacy zatłukli kamieniami, tylko dlatego, że śmiała pokochać i wejść do kościoła.
Zawsze okropnie cierpiałam jeśli zło zwyciężało, dlatego po tym filmie byłam niepocieszona.

Była tam też piękna melodia, którą śpiewała czarownica płynąc łódką do swojej chatki. Melodię do dziś pamiętam.
Film ten pokazali w latach osiemdziesiątych w Australii, ale nie miałam jeszcze video i nie mogłam nagrać. 

Teraz łażę po sklepach i szukam, ale nigdzie nie ma! Można znaleźć nawet Siódmą pieczęć Bergmana, znalazłam Niesforną dziewczynę z Bardotką,  kupiłam mojego ukochanego Czarnego Orfeusza, Nie oglądaj się teraz, Toma Jonesa, i wiele innych z tamtych czasów, ale tego filmu nawet z daleka nie widziałam...

Ale ostatnio znalazłam prywatny sklepik z DVD rarytasami, w Surry Hills. Nie umiałam podać francuskiego tytułu i właściciel nie mógł mi go zamówić. Zamówiłam za to Let’s make love z Marylin Monroe, i już go dostałam i teraz zamówię La sociere, czy The Blonde Witch -  jak go po angielsku dość głupio nazwali. 

Czyli niektóre marzenia się spełniają, nawet za niezbyt wielką cenę... (25$)

A dziś zobaczyłam film na YT, bo ktoś go wbił w całości...



Lepszej wersji na YT niestety nie znalazłam...
_____________________________________________________________________________

Niewiążące sprawy czasem wiążą na całe życie...
____________________________________________________________________________

Napisałam kiedyś, że chciałabym mieć swój własny dom, żebym mogła w nim robić co zechcę i z niego wyjeżdżać w świat. Wędrować i wracać.

Ale żeby ktoś był w tym domu i pilnował... 
To takie marzenie o trybie życia bogatego człowieka z dawnych wieków. Oni mogli spędzać czas gdzie chcieli wiedząc, że mają dokąd wrócić, gdy tułaczka się im znudzi.
Dziś też jest to możliwe, tylko pilnującej służby raczej nie ma... 
Najwyżej są to starzy rodzice, bo nikt normalny nie wypuściłby swojego partnera, żeby sobie wędrował jak ptak.
Kto chce wędrować nie powinien mieć stałego miejsca zamieszkania, dokąd ... takiego nie znajdzie.

Może najlepiej zarobić taką ilość pieniędzy, która starczy np. na przeżycie roku. Kupić autobusik, zrobić z niego mieszkanko i ruszyć w świat. 
Tyle, że ... "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma"...
Ale właśnie taka roczna podróż może w tym upewnić.
_____________________________________________________________________________

Zarobić na swoje życie musimy sami, nie ma się co oglądać na rodziców. 
A jeszcze głupiej jest mieć do nich pretensję, że nam majątku nie zostawili w spadku i nie zapewnili życia w luksusie. 
Wszyscy NORMALNI rodzice zrobili dla swoich dzieci wszystko, co byli w stanie zrobić. 
Kto tego nie rozumie, będzie się jeszcze musiał dużo w życiu nauczyć. 
I nie będą to lekkie i przyjemne lekcje.


Jako przykład tak Beatlesi zaczynali, a ich rodzice to: Ringa – murarz, Georga – konduktor autobusowy, Paula – sklepikarz, Johna – włóczykij... 

A synowie milionerzy, Georg mieszkał w starym i wielkim pałacu... 
Sami zdobyli swoje majątki. Ciężką pracą i ...łutem szczęścia.
Tu zdjęcie z ostatniej fotograficznej sesji zespołu...


Ciekawostka: Beatlesi początkowo grali w klubie młodzieżowym Piwnica, mieszczącym się w dawnym składzie jarzyn. 
Lokal był ciasny i zwykle tak zadymiony, że parę razy przyjechała straż pożarna sądząc, że wybuchł pożar.
_____________________________________________________________________________

Młoda, naiwnie wierzyłam, ze jak zrobię coś dobrego, to życie mnie nagrodzi... 


Guzik! Nie ma żadnych nagród, choć... może są, ale w zupełnie innym rodzaju, dlatego nie odbieramy ich jak nagrody. 

Np. robisz coś dla kogoś i od tego kogoś nie masz wdzięczności, ale za to, po latach dostajesz coś od zupełnie innej osoby. 
Albo w ogóle tylko od życia, bezimiennie...

Chociaż... jakoś nie zauważyłam, żebym kiedykolwiek dostała jakąkolwiek nagrodę za cokolwiek... 😏
Owszem... spotykam dobrych ludzi. I szkoda, że na krótko. Goszczą w moim życiu na trochę i odjeżdżają lub gorzej - umierają... 
Albo mieszkają na drugim końcu świata...

Teraz znów znalazłam w książce Briana L. Weissa „Poza czas i nieśmiertelność”, że mamy nie oczekiwać żadnych nagród.  
Nie po to żyjemy na Ziemi, żebyśmy byli nagradzani. To jest ciężka szkoła.

To jest wiadomość od Mistrzów, którą przekazywała mu hipnotyzowana przez niego w celach leczniczych dziewczyna.


_____________________________________________________________________________

"Powtórki zawsze są gorsze... Bo tracą  wyjątkowość  rzeczy niepowtarzalnych."

Niestety nie wiem, czyja to myśł, bo kiedyś lekceważąco podchodziłam do filozofii mądrych ludzi i nie zapisywałam autorów. Ważna była myśl, a nie kto ją podał. Po latach nauczyłam się cenić także ich autora.
_____________________________________________________________________________

Przeważnie ludzie patrzą tylko na ciało – jak ono wygląda, ale nie rejestrują jak się to ciało porusza. 
A każdy ma coś charakterystycznego w ruchach, też w mimice, co odzwierciedla jego charakter, może nawet myśli...
_____________________________________________________________________________

Czasem jakieś miejsca przypominają rzeczy i zdarzenia, które były bardzo dawno. Nieraz piękne, lub mniej, drogie sercu lub odwrotnie i nie chcesz ich pamiętać. 
I zawsze takie walnięcie pamięci przynosi niepokój.

Nie potrafię określić czy jest to uczucie fascynujące, czy irytujące, bo  nawet jeśli wspomnienie jest piękne, to jest to jedynie przeszłość.
Może na Tamtym Świecie, gdzie czas nie istnieje i każda chwila wiecznie trwa, ma to sens, na Ziemi - nie.
_____________________________________________________________________________

Wcześniej opisałam w raptularzu mój przedziwny sen o morzach - ten, że w czarno białym telewizorze nagle zaczęły pojawiać się kolorowe obrazy poruszających się różnych mórz.
Wizerunki tych mórz, czy też oceanów były jak nie z tej planety, kolory przedziwne, nie do określenia ludzkim językiem...



A mimo to, te obrazy były mi niesłychanie bliskie. W tym życiu nic takiego nie widziałam, ale pamiętałam je, były mi znane i drogie... 
Ten sen był prawdziwy, jakbym nie śniła, tylko jakbym tam nagle powędrowała we śnie i autentycznie znajdowała się w tych dobrze mi znanych miejscach. Był tak wyrazisty i kolorowy.
Może naprawdę we śnie wędrujemy po innych planetach? Lub w czasoprzestrzeni?
Australijscy Aborygeni wierzą, że dopiero sen jest prawdziwym życiem...

Okazało się, że sen o morzach był proroctwem.
Właśnie mieszkam w Australii 5 km od oceanu i każda plaża jest inna każdego dnia, w różnych światłach, przy różnej pogodzie wygląda inaczej. 
A ja mam cyfrowy aparat, jeżdżę tam i nagrywam właśnie takie filmy jak w sześćdziesiątych latach wyśniły mi się w moim małym, czarno-białym telewizorze.


_____________________________________________________________________________

Właściwie morze kocham przede wszystkim za to, że nie widać jego końca... 
Nie wiadomo co jest za nim. I jest to tak samo pociągające, jak wszechświat.
Dlatego moje prochy będą wysypane do oceanu... Chciałabym móc już nigdy nie wrócić na Ziemię. Za dużo na niej zła.

Ciekawe, czy po śmierci można podróżować po wszechświecie, czy też Tamten Świat jest tak samo ograniczony jak ten?
_____________________________________________________________________________

Zawsze twierdzę, że odległość niszczy każdą znajomość.
Przyjaźń i miłość. Nie ma cudów - już 100 km to wiek oddalenia.

_____________________________________________________________________________

„Być może zadaniem człowieka na Ziemi jest przebijać się przez wszystkie niezrozumiałe sprawy i nigdy nie zwątpić. 
W taki sposób każdy osiąga stopień dojrzałości odpowiadający jego siłom i zdolnościom, a osiągnięta dojrzałość jest rezultatem życia każdego człowieka. 
Jeden zachodzi daleko, drugi nie, ale istotą rzeczy jest to, czy każdy zrobił w tym względzie wszystko, co było w jego mocy.” – nie wiem czyje, może Conrada, bo w tym czasie dużo go czytałam.


___________________________________________________________________________________________________________________________